TO BYŁ DOBRY ROK ŻEBY POWIESIĆ SŁONIA

 

13 września 1916 roku w miasteczku Kingsport miała miejsce egzekucja słonicy Mary. Zwierzę postanowiono powiesić na dźwigu służącym do przenoszenia wagonów kolejowych, na miejscu zebrało się blisko 2,5 tysiąca gapiów w tym dzieci. Zwierzę nie umarło od razu, niestety lina dźwigu zerwała się pod ciężarem słonicy, co doprowadziło do jej upadku z wysokości kilku metrów, skutkując złamaniem kości biodra. Dopiero za drugim razem, udało się wykonać wyrok prawidłowo, ciało Mary zakopano nieopodal miejsca jej śmierci.

Mary miała trzydzieści lat, została zakupiona do cyrku jako największe zwierzę lądowe, cud natury, którego opiekun niestety nie miał doświadczenia w pracy ze zwierzętami. Podczas karmienia rozdrażnił słonicę, ciągnąc ją za ucho, ta owinąwszy wokół niego trąbę rzuciła Redem (tak nazywał się treser) na drugą stronę jeziorka, po czym przeszła po opiekunie miażdżąc mu czaszkę.

Ten oraz inne przypadki wyroków śmierci wydanych na zwierzęta, są długim i smutnym opowiadaniem nie o okrucieństwie ludzkim, ponieważ ono nie jest dyskusyjne, ale o drodze człowieka, którą musi przebyć, żeby wydostać się ze stworzonego przez siebie mitu własnej rasy.

W etyce środowiskowej, wypracowały się metody takie jak poziom abstrakcji (LOA) i nadawanie pacjentom moralnym praw, bez konieczności nakładania na nich obowiązków moralnych. Zwierzę więc powinno być uznawane za istotę, której dotyczą prawo do życia i wolności, jednocześnie jako pacjent moralny, nie powinno podlegać prawu za własne czyny, pacjent moralny nie wytwarza moralności, jedynie ją przyjmuje. Współcześnie etyka środowiskowa stara się rozszerzyć, poprzez stosowanie coraz to głębszego poziomu abstrakcji, kategorię pacjentów o lasy czy całe ekosystemy, finalnie przygotowując się o poszerzenie tej kategorii o na przykład o myślące urządzenia, wykorzystujące sztuczną inteligencję, chociaż do tego niezbędne jest zejście jeszcze głębiej.

Historia rozszerzania kategorii moralnych pacjentów jest więc historią człowieka, który powoli odchodzi od własnej rasy, przestaje projektować na zewnętrzne coś, co go konstytuowało, nie uznaje on bowiem kolejnych organizmów czy obiektów za ludzi, uznaje on siebie za kolejny organizm czy obiekt, zaczynając rozumieć swoje istnienie w świecie, którego sporą część spędził poza nim i w strachu przed nim.

Współcześnie miasteczko, w którym powieszono słonia, wypełnione jest statuami i pamiątkami z jego podobizną, słonie stoją przy ulicach, wykonane z plastiku lub innego rodzaju materiałów sztucznych, wzorzyście pomalowane motywami flag amerykańskich lub pokryte wizerunkami postaci z Gwiezdnych Wojen. Organizowane są parady na cześć Mary, połączone ze zbiórkami środków przekazywanych na sanktuarium dla słoni w Tennessee, wszystko to jednak wskazuje na dalszą niezdolność do odczytania zewnętrza jako czegoś nieludzkiego, ponieważ jest to po prostu kolejna rytualna egzekucja, która zmieniła się po latach w celebrację.

Mateusz podejmuje ową historię, rozszerzając jej znaczenie właśnie o wątki pamięci i przeniesienia pojęcia ludzkiego na zewnętrze, po czym przeniesienie jednej substancji na inną, w tym prawie alchemicznym procesie, który rodzi obiekty takie jak słoń-telewizor, czy słoń-wieszak, wybrzmiewa motyw tożsamego i myślenie o zewnętrzu jako o obszarze przynależnym do nas, jako ludzkiej rasy. Prezentując obiekty w liminalnej postkapitalistycznej przestrzeni muzealnej, która jest zaprojektowana z myślą o człowieku i wypełnieniu jej artefaktami konsumpcji, pokazuje jak ewolucja organizmu, zamieniła się w zmianę świata zewnętrznego.